Przejeżdżamy przez Hollywood, które w większości wygląda jak meksykańskie niezbyt bogate miasto. Później w Santa Monica, niesamowity syf przy plaży, pełno bezdomnych śpiących w parku, publiczna toaleta cała zasyfiona... koszmar. W dodatku smog i pogoda nie najlepsza. A 50 mil dalej od wybrzeża pogoda piękna.
Na pewno fajne domy przy ulicach z wysokimi palmami, ale ja bym tam nie zamieszkał, niezależnie od tego ile bym miał kasy.
Następny dzień plaża w Malibu, lepiej ale bez rewelacji. Ogólnie Los Angeles to chyba największe rozczarowanie w całej podróży po USA. Jechaliśmy też Mulholland Drive znanej z filmu Lyncha, fajna trasa:)