Po nocy w San Diego przekraczamy granice. Kontrola na granicy polegala na tym, ze Pani celnik kazala otworzyc bagaznik, zajrzala do niego i pomachala zeby jechac (bez sprawdzania jakichkolwiek papierow w tym paszportow). Tiujuane mijamy bez postoju, zatrzymujemy sie w Ensenadzie na lunch. W miescie unosi sie wszedzie pyl, jest juz dosc cieplo, a na sloncu goraco. To dopiero poczatek przygody wiec jedziemy dalej.