Z rana wyruszylismy do Belize City. O tym miescie naczytalismy sie sporo niedobrego: niebezpiecznie i duzy ruch wiec o stluczke nie trudno.
Co ro ruchu ulicznego: rzeczywiscie jest sporo samochodow, ludzi i rowerzystow na ulicach, ale nic strasznego. Tzn jesli pewnie sie czujesz na kierownica w miescie to nic ci nie bedzie (tzn ryzyko jest pewnie podobne jak w innych ruchliwych miastach).
Co do bezpieczenstwa: chyba jest cos na rzeczy. Znalezlismy nasz hotel - ogrodzony plotem o wysokosci 2 metrow a na gorze zabezpieczony drutem kolczastym. W recepcji pytam czy moge wjechac samochodem na podworko - na ulicy lepiej nie zostawiac.
Hotel okazal sie najgorszym i jednym z drozszych na calej trasie - malutkie pokoje, stare wyposazenie.
Zostawilismy rzeczy w pokojach, samochod na podworku i idziemy na piechote do portu - na szczescie port oddalony jest o jakies 400 metrow od hotelu wiec daleko chodzic nie trzeba.
Tutaj zaznacze, ze osobiscie nic nam sie nie stalo. Oczywiscie trzeba zachowac ostroznosc i nie blyskac drogimi rzeczami czy portfelem na ulicach. Jednak wysokie ploty, druty kolczaste i rozni naganiacze na ulicach powoduja ze nie ma tu poczucia bezpieczenstwa.