Z Tikal wracamy okolo 5 po poludniu, mamy zatem jeszcze troche czasu i sil zwiedzic miejsce naszego noclegu. 2 noc z rzedu spedzamy w Parrot Nest na obrzezach San Ignacio - a dokladniej mowiac w dzungli (http://www.parrot-nest.com/)
Parrot Nest jest polozony nad rzeka i w dzungli, jest wiec dosc mokro w porze deszczowej czyli przez pol roku, my mielismy pecha, bo podobno pod koniec stycznia az tak mokro zwykle nie bylo. Gospodarze sypia sciezki trocinami co troche pomaga. Znajduje sie tam okolo 10 domkow, w jednym z nich mieszkamy my. Po powrocie z Tikal bardzo sie zdziwilismy, ze nasz domek ewidentnie zostal w ciagu dnia sprzatniety - poscielili lozka, dali nowe reczniki itd - nawet w takim miejscu jest housekeeping :)
W centralnym domku (czy raczej strzecha niz domek) sa stoly jadalne, wspolna kuchnia, mozna tez kupic piwo oraz (za oplata) zamowic sniadanie i obiad przyzadzane przez wlascicielke. My zamowilismy obiad i okazalo sie to swietnym pomyslem - jedzenie bylo bardzo dobre, a wspolne zebranie pozwolilo lepiej poznac innych podroznikow. Para ze Szwajcarii podrozuje tylko po Belize i fragmencie Meksyku przez prawie 2 miesiace... tam gdzie my spedzamy pol dnia, oni spedzaja tydzien... trudno.
Parrot Nest to zupelnie inne doswiadczenie noclegowe - spisz w domku w dzungli - takze zwolennicy tylko 4-5 gwiazdkowych hoteli czuli by tu sie zle, dla wszystkich pozostalych jest to super doswiadczenie. Nie jest to zupelna dzicz - jest nawet internet bezprzewodowy, z czego nie omieszkalismy skorzystac.
Spedzamy tu 2 noc i z rana wyjezdzamy w kierunku Belize City, nie majac jeszcze na 100% sprecyzowanych planow na dzis.