Po powrocie z wycieczki na farme kawy udajemy sie w droge do Bocas Del Toro. Wczesniej dowiedzielismy sie, ze autobusami trzeba wrocic do David i tam przesiasc sie na bus do Almirante, cala wyprawa zajelaby ok 7 godzin. Nie mamy tyle czasu wiec bierzemy taksowke i jedziemy skrotem do miejscowosci Gualaca. Tam czekamy na autobus obok sklepu i boiska do bejsbola, na ktorym trwa wlasnie mecz. Co ciekawe jest tutaj slonecznie, goraco i sucho, podczas gdy w Boquete bylo mokro i szaro - nie do konca rozumiem popularnosc Boquete...
Wracajac do podrozy - po okolo 20 minutach przyjezdza autobus a raczej van - okolo 20 osobowy. Osob w srodku jest juz okolo 25-30 wiec przypadaja nam miejsca stojace. Niestety wysokosc busa to okolo 170 centymetrow wiec stoje z ugieta szyja. Oczywiscie nie da sie tak dlugo wyrtwac, wiec siadam na podlodze. Plecy i szyja momentalnie czuja sie lepiej. Niestety droga jest kreta, a bus zatloczony wiec szybko robi mi sie niedobrze. Wytrzymuje kolejne minuty, ale mimo otwartego okna powietrza jest malo i w pewnym momencie czuje ze paw musi znalezc ujscie w najblizszej minucie. Gdy juz mialem wolac do kierowcy, zeby sie zatrzymal, na szczescie zatrzymal sie na przystanku i troche ludzi wysiadlo. Korzystajac z przerwy lapie swieze powietrze, a co rownie dobre udaje nam sie usiasc na normalnym miejscu siedzacym na dalsza czesc drogi. W polowie drogi robimy postoj na jedzenie w lokalnym barze i tutaj ceny sa takie jakich bym sie spodziewal w takim kraju jak Panama - czyli niskie. Dalsza droga mija w lepszym samopoczuciu.