Do Ica wyjeżdżamy busem Cruz del Sur. Polecam tą firmę do podróżowania po Peru - bilety kupujemy bez problemu przed odjazdem (na dłuższą trasę z Nasca do Cusco kupujemy z wyprzedzeniem przez internet). Autobusy są wygodne, zwykłe miejsca niewiele ustępują komfortem miejscom VIP. Na bagaże dostaje się bilet, który jest skrupulatnie sprawdzany przy odbiorze, także nic nie zaginie.
W Ica jedziemy taksówką do polecanego przez taksówkarza miejsca z boogie boardingiem na wydmach przy lagunie Huacachina, która jest położona 10 minut jazdy za miasto. Przejazd jest uwzględniony w cenie biletu na wycieczkę po wydmach, także kierowca zarobi sobie z prowizji. My mamy jeszcze kilka godzin do wyprawy na wydmy, które odbywają sie rano lub po południu, aby uniknąć największego słońca w południe. Siedzimy zatem w barze przy lagunie. Wybór jedzenia nie był zbyt duży, wszystko zamerykanizowane, ostatecznie zamawiam więc hamburgera...
W końcu wyprawa się zaczyna, wsiadamy do pojazdu i jazda... Pędzimy po stromiznach - odczucie podobne do jazdy roller coasterem - są przeciążenia, wydaje się że spadamy w przepaść - ogólnie frajda i ludzie zdzierają gardła na kolejnych zjazdach i zakrętach.
Następnie jest postój i każdy dostaje deskę i kawałek świecy, którą należy posmarować spód deski dla poślizgu. Większość ludzi zjeżdża kładąc się na brzuchu na desce, można też ją przypiąć jak snowboard, ale jazda tym sposobem okazuje się dość trudna. Po chyba 4 zdjazdach z duzych wydm wracamy.
Wieczorem wracamy ze znajomym taksówkarzem na dworzec Cruz del Sur, taksówkarz załatwia nam tańsze bilety do Nasca (za co domaga się i dostaje napiwek), 2 godziny jazdy i jesteśmy na miejscu, skąd odbiera nas przedstawiciel hostelu, w którym spędzamy noc.