Geoblog.pl    greg999    Podróże    Andy - Aconcagua i inne miejsca na wysokości    Nielot
Zwiń mapę
2013
01
gru

Nielot

 
Peru
Peru, Nasca
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 384 km
 
Kolejny dzień nie zaczyna się dobrze - mam lekkie zatrucie pokarmowe. Właścicielka naszego hostelu (Nasca House - polecam) jest bardzo pomocna, od niej również dowiaduję się, że hamburgerów turystom się nie zaleca jeść (zatem nie polecam - problem polega na tym, że wybór jedzenia przy lagunie był dość ograniczony...). Zatrucie nie jest jednak bardzo uciążliwe i przed południem ruszamy na lotnisko.
Na lotnisku znajdują się stanowiska wszystkich firm organizujących loty, my decydujemy się na Aeroparacas, ale prawdę mówiąc nie ma to chyba większego znaczenia bo lecieliśmy samolotem w logo Airtravel. Z nami do samolotu wsiada jeszcze 2 kanadyjczyków. Samolot to duże słowo - bardziej samolocik - miejsc w sumie jest 6 - 2 pilotów (ważne przed wylotem to upewnić się, że będzie ich 2 - loty nad liniami mają złą sławę jeśli chodzi o bezpieczeństwo, aczkolwiek w ostatnich latach chyba się poprawiło) oraz 4 pasażerów. I to wszystko - więcej miejsca nie ma. Startujemy, wszyscy podekscytowani, ja mam uczucie jakbyśmy lecieli zabawką a nie prawdziwym samolotem. W sumie znaków ma być 13, nad każdym mamy zataczać '8' przechylając się najpierw o 90 stopni w jedną stronę, a następnie w drugą - tak aby osoby siedzące zarówno z lewej jak i prawej strony wszystko mogły zobaczyć.
Wznosimy się na wyższą wysokość i po jakimś czasie przechylamy się w moją stronę, przez słuchawki słyszę, że tu ma być pierwszy znak. Zatem wypatruję, ale nic nie widzę. W końcu jest - okazało się, że z wysokości na jakiej byliśmy znak się wydaje mały, a w każdym razie sporo mniejszy niż się spodziewałem.
Wypatrując ten znak zrobiło mi się troche niedobrze, a kolejny przechył zaszkodził jeszcze bardziej i już przy 2 znaku robię użytek z foliowej torby. Mój stan się do końca lotu juz nie polepsza - zatem przez kolejne 25 minut lotu nie widzę już ani jednego znaku, zapełniam za to kolejną torbę oraz jestem całkowicie mokry od potu. Kasia ogląda znaki i robi kilka zdjęć, pod koniec również jej robi się lekko niedobrze. Dodam, iż przed lotem wzieliśmy środki na chorobę lokomocyjną (aczkolwiek być może zbyt późno, gdyż dopiero na lotnisku, gdzie wszystko poszło szybciej niż się spodziewaliśmy).
Po wylądowaniu czeka na mnie pielęgniarka z wózkiem, na który wytaczam się i jestem wieziony do kozetki, gdzie spędzam ponad godzinę dochodząc do siebie. Nie miałem takiej choroby lokomocyjnej chyba od kiedy skończyłem 10 lat...

Z lotniska chcemy jechać do wieży położonej za miastem w pobliżu 2 znaków, żebym chociaż je zobaczył. Ale taksówkarz nie jest chętny jechać, mówiąc że to daleko. Rozmowę słyszy miejscowa dziewczyna, która oferuje nam podwiezienie samochodem, gdyż właśnie jadą w tamtą stronę. Korzystamy i z wieży oglądam znaki, ponadto można zobaczyć z dołu jak te znaki są wyryte w ziemi/skale - niesamowite, że przetrwały tyle czasu. Autobusem na grosze wracamy do miasta.

A wieczorem wyjeżdżamy nocnym Cruz del Sur do Cusco - odjazd około 21, przyjazd ok 11 rano. Fotele VIP mają się rozkładać jeśli dobrze pamiętam 160 stopni, wydaje mi się, że rozkładają się mniej, ponadto nogi troche zwisają, ale dało się trochę pospać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 24% świata (48 państw)
Zasoby: 380 wpisów380 34 komentarze34 503 zdjęcia503 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
14.12.2014 - 06.01.2015
 
 
23.08.2014 - 27.08.2014