Dolatujemy do Mendozy wieczorem i następny dzień jest bardzo intensywny bo musimy załatwić wszystkie formalności do wejścia na Acongague, zrobić ostatnie zakupy i jakoś to wszystko spakować.
Rano zaczynamy od formalności. Pierwszy krok to zakontraktowanie firmy przewozowej. Mailowo już wcześniej wszystko ustaliliśmy więc udajemy się do wybranej firmy. Na górę będziemy wchodzić samodzielnie, to znaczy bez przewodnika, więc kontraktujemy tylko muła, który zaniesie nasze bagaże do obozu bazowego, przez długą dolinę. Po przybyciu jesteśmy poinformowani, że w pozwoleniami na wejście do parku może być problem, bo właśnie trwa strajk... Widząc nasze przerażone miny, uspokajają nas mówiąc, że to Argentyna i na pewno da się jakoś ten problem załatwić... Po zapłaceniu za muła, wypełniamy internetowy wniosek i 2 godziny później ze wszystkimi papierami udajemy się do biura wydającego pozwolenia. Okazało się, że strajk się skończył. Po przyjściu do biura jesteśmy odesłani w inne miejsce aby uiścić opłatę za permity. Po uiszczeniu opłaty, wracamy i dostajemy pozwolenia. Zatem pierwszy krok za nami.
Teraz zakupy, które przebiegają bez większych problemów.
W międzyczasie dowiadujemy się jednak dlaczego w Buenos Aires na ulicy ciągle proponowali nam wymianę waluty. Otóż kupienie dolara (czy jakiejkolwiek innej zagranicznej waluty) jest w Argentynie praktycznie niemożliwe. Po pobycie w krajach jak Boliwia czy Honduras okazuje się, że to Argentyna jest najdziwniejszym krajem. Ze względu na duże zadłużenie kraju, rząd chce zatrzymać odpływ waluty z kraju. Jak przyjeżdżasz z dolarami to możesz je wymienić na peso w banku - dostaniesz wtedy około 6,5 peso za jednego dolara. Wymieniając u jednego z licznych cinkciarzy, za tego samego dolara dostaniesz około 10 peso - kurs oficjalny jest sztywno ustalony przez rząd, kurs nieoficjalny bardziej odpowiada sile (czyli słabości) argentyńskiego peso.
Wracając do przygotowań - po zrobieniu zakupów wracamy do hotelu, gdzie mamy całą podłogę rzeczy do wzięcia. Do późnego wieczora wszystko to wciskamy w 2 plecaki i 2 torby górskie. W końcu się udaje.