Wylot z Boliwii był w środku nocy, zatem w Buenos lądujemy bardzo wczesnym rankiem. I niestety musimy spędzić kilka godzin na lotnisku w oczekiwaniu na otwarcie cargo. Dlaczego? Otóz wysyłaliśmy nasz sprzęt wysokogórski Fedexem do Argentyny i okazało się to na tyle skomplikowane, że nawet światowy lider w wysyłkach sobie nie poradził. Ostrzeżenie dla wysyłających paczki do Argentyny (podobno w wielu państwach Ameryki Łacińskiej tak jest): paczka była wysłana do Mendozy, czyli miasta na zachodzie kraju, gdzie będziemy zaczynać wspinaczkę. Okazało się jednak, że paczka utknęła u celników w Buenos. Pomoc i informacja z Fedexu jest zerowa. Ponoć istnieje możliwość wynajęcia brokera, który tą paczkę wydostanie od celników, ale podróżując po Boliwii trochę ciężko było robić rozeznanie w tym temacie, wszak Fedex miał dostarczyć do Mendozy... Poczekaliśmy zatem na lotnisku od 5 do 9 rano i po otwarciu carga udaliśmy się odzyskać paczkę. Po kilku godzinach i kilkuset dolarach mniej w kieszeni byliśmy wraz z 2 wielkimi kartonami (plus plecakami, które mieliśmy ze sobą przez całą podróż) gotowi na podbój Buenos. Jakoś to wszystko wcisnęliśmy do taksówki i w drogę...
Buenos Aires robi wrażęnie, szczególnie po kilku tygodniach w Boliwii i Peru. Zupełnie przypomina Europejskie stolice. W Argentynie jesteśmy mocno nastawieni na steki i wino, ale pierwsza niby ekskluzywna restuaracja nie zachwyca. Pierwszego dnia zwiedzamy na piechotę, główny deptak w mieście jest pełen ludzi. Co zwraca uwagę, to że chodząc po nim non stop ktoś nas zaczepia proponując wymianę waluty. Trochę dziwne, ale dopiero później dowiemy się jak dzwine.
Drugiego dnia objeżdżamy miasto autobusem turystycznym w przewodnikiem, robimy postoje na najważniejszych placach i pomnikach, wszystko robi dobre wrażenie oprócz graffiti na większości pomników. Najciekawsze punkty objazdówki to stadion Boca Juniors oraz dzielnica położona obok. Razem ze stadionem oglądamy klubowe muzeum, które jest niewielkie ale bardzo ciekawe. Dookoła wszystko w niebiesko-żółte barwy. Nieco dalej jest najciekawsza dzielnica w Buenos - bardzo rozrywkowa, pełna żywiołowych ludzi, restauracji i barów, kiedyś zamieszkana przez biedotę, zdecydowanie ma swój klimat.