Za nami długa droga na zachód, doświadczyliśmy koło San Antonio burzy piaskowej. Później na drodze dojazdowej do parku skończył się asfalt, co spowodowało pęknięcie opony w samochodzie. Zapasowe koło pomógł nam założyć przejeżdżający miejscowy (nikogo więcej na tej drodze nie widzieliśmy).
Sam park bardzo fajny, zdobyliśmy wysoki szczyt targając ponad 10 litrów wody i namiot w plecaku, upał straszny, a w nocy huraganowe wiatry, myślałem że nas zdmuchnie razem z namiotem