Z powodu tłumu mrówek na granicy odprawa trwa wieki i spóźniamy się do Przemyśla na pociąg - dosłownie odjeżdża na naszych oczach. W drodze busem przemytnicy rozprawiają o handlu, przemycają głównie papierosy i jakieś wódy.
Nie ma już pociągów do Warszawy, chodzimy więc po Przemyślu, który robił fatalne wrażenie - syf i nic ciekawego. Próbujemy łapać stopa, ale się nie udaje i ostatecznie wsiadamy w pociąg do Krakowa.