Jedziemy do miasta Chetumal, ale tylko na chwile bo nie jest ono pasjonujace. Po opuszczeniu miasta cofamy sie okolo 5-10km do granicy. Moze z tej okazji krotkie podsumowanie jazdy po Meksyku - drogi sa dosc dobrze oznakowane i w dobrym stanie, czasem jest 2 pasmowa autostrada, czasem droga 2 kierunkowa, ale ruch jest zwykle maly takze nawet wtedy jedzie sie komfortowo. Dziur nie ma, drogi sa szerokie a stacje benzynowe mijamy dosc czesto. W Meksyku sa tylko stacje panstwowej firmy Pemex, ale brak konkurencji nie powoduje wysokich cen - benzyna jest jeszcze tansza niz w USA, z szybkiej kalkulacji wyszlo mi okolo 3zl za litr. Na kazdej stacji sa panowie, ktorzy zatankuja, wymyja szyby, a czasem nawet felgi - wypada im dac niewielki napiwek. W podsumowaniu drogi po Meksyku nie moze zabraknac progow zwalniajacych. Gdyby nie te progi spokojnie uznalbym drogi w Meksyku za lepsze niz w Polsce, ale te progi to prawdziwa zmora kierowcow. W KAZDYM miasteczku, miescie i wiosce sa conajmniej 2 progi zwalniajace. Zwykle jest wczesniej znak, ze prog bedzie, czasem znaku nie ma i wtedy zdarza sie skok lub obtarcie zawieszenia w zaleznosci od wysokosci i ksztaltu progu. Generalnie jest to bardzo skuteczny sposob na spowolnienie ruchu w terenie zabudowanym, ale strasznie upierdliwy.
Teraz wracamy do przejscia granicznego ktore jest dosc specyficzne. Przy wyjezdzie z Meksyku sa jakies budki i celnicy, ale przejezdzamy przez nikogo nie zatrzymywani. Po przejechaniu przez mostek zatrzymujemy sie w strefie wolnej (czyli chyba wolnoclowej). Naprzeciwko kasyna ma byc mala chatka firmy Atlantic Insurance, gdzie trzeba kupic ubezpieczenie samochodowe wazne w Belize. Gdy tylko zatrzymujemy samochod pojawia sie naganiacz, ktory tlumaczy, ze musimy miec pieczatke, ze wyjechalismy z Meksyku, inaczej do Belize nas nie wpuszcza. Idziemy zatem za naganiaczem spowrotem przez mostek i do okienka gdzie okazuje sie, ze nalezy zaplacic 25USD od osoby za opuszczenie Meksyku droga ladowa. W przypadku biletow lotniczych oplata ta jest zawarta juz w cenie biletu, ale przy granicy ladowej nie ma zmiluj. Na rozmaitych forach wyczytalem ze za 100 peso (okolo 8 USD) celnik moze nie zabierac z paszportu kartki imigracyjnej, ale na moje pytania i protesty dostawalem odpowiedz, ze jak nie chce placic 25 dolarow to moge wracac do Meksyku. Zatem niezbyt szczesliwi placimy. Nastepnie wracamy i kupujemy ubezpieczenie samochodowe - na tydzien koszt 15 USD.
Nastepnie mamy jechac za zakret i ma byc chatka w ktorej beda spryskiwac samochod, koszt 5 USD. Faktycznie chatka jest, ale nie widac ludzi. Poniewaz bez spryskania nie wpuszcza nas do Belize, zatrzymuje sie i wysiadam. Wchodze do srodka a tam 3 znudzonych facetow. Podaje numer rejestracyjny samochodu, po czym 1 facet powoli wychodzi i pryska samochod dookola co zajmuje mu jakies 20 sekund po czym bez slowa wraca do swojej chatki. Ide wiec za nim i place 5 USD w zamian za ktore dostaje potwierdzenie, ze samochod spryskany.
Kolejny krok ku Belize uczyniony.
Jedziemy ku odprawie belizyjskiej. Jade prosto do kolejki samochodow, ale zaraz ktos podchodzi i mowi, zeby zaparkowac na parkingu obok i wyjac wszystkie bagaze i na piechote z tym wszstkim udac sie do budynku. Tak wiec robimy, od razu zjawia sie pan z wozkiem na ktory pakujemy wszystkie bagaze. Idziemy do odprawy. Pierwsza lada to paszporty, idzie dosc szybko. Druga lada tylko dla kierowcy, reszta ekipy idzie prosto do 3 gdzie jest kontrola bagazy, ale nikt do naszych nie zaglada. Ja ide do lady drugiej gdzie sprawdzane bardzo pieczolowicie sa wszystkie wymagane dokumenty:
- potwierdzenie wypozyczenia samochodu
- list z ubezpieczalni z pozwoleniem na wjazd samochodem do Belize
- ubezpieczenie kupione na granicy
- potwierdzenie spryskania samochodu
- oczywiscie moj paszport, ktory jest bardzo dokladnie ogladany.
Przy tej ladzie spedzam okolo 20 minut w trakcie ktorych wszystkie ww dokumenty sa analizowane oraz podstawowe dane wpisywane sa recznie do zeszytu. Otrzymuje w paszporcie specjalna pieczatke z samochodem, na ktorej dopisany jest model, kolor, rocznik i numer rejestracyjny wozu - bardzo oryginalna pieczatka. Po tym wszystkim moge wrocic do samochodu i przejechac przez ostateczna kontrole samochodu. Celnik sprawdza czy numer rejestracyjny samochodu sie zgadza z dokumentami oraz zaglada do bagaznika. Po tym wszyskim moge podjechac po reszte ekipy oraz bagaze.
I jestesmy w Belize, nie bylo latwo, kosztowalo to sporo czasu i kasy oraz troche nerwow.