Do Spoleto docieramy późnym wieczorem, planujemy tu nocleg, ale nie mamy nic zarezerwowanego, mam zanotowaną tylko jedną nazwę hostelu. Przy wjeździe do miasta jest tablica z miejscami noclegowymi i nasz hostel również tam jest, więc start obiecujący. Dojeżdżamy do głównego placu i pytamy miejscowych jak tam dotrzeć. W końcu, mimo nienajlepszych, wskazówek oraz znaków udaje nam się znaleźć to miejsce. Tyle, że okazuje się, że jest już zamknięte - na recepcji nie ma nikogo więc nie ma możliwości wynająć pokoju - co kraj to obyczaj...
W końcu bierzemy pokój w normalnym hotelu i z okien mamy widok na główny plac oraz na zamek na wzgórzu, z którego w nocy widoczny jest tylko wielki podświetlony krzyż. Tymczasem okazuje się, że na głównym placu jest impreza, i musze przyznać, że było bardzo fajnie. Nowoczesna muzyka i drinki wsród bardzo starych (średniowiecznych?) zabudowań tworzyły fajny klimat.
Rano następnego dnia, zwiedzamy wspomniany zamek na wzgórzu i wracamy do Rzymu.