Mamy prawie tydzien w Mendozie na odpoczynek i zwiedzanie. Mendoza znana jest z win, jedziemy wiec testowac do Maipu. Tam wypozyczamy rowery i jezdzimy po winiarniach. Calkiem przyjemnie.
Innego dnia jedziemy do goracych zrodel poza miastem. Kapiele blotne i podobne rozrywki sprawiaja duza frajde po kilku tygodniach na gorze.
Testujemy tez restauracje - Argentyna znana jest ze swoich stekow i w Mendozie jest kilka dobrych restauracji. Jedzenie dosc dobre, ale szczegolnie obsluga (jedzenie w mniejszym stopniu) jest na chybil-trafil. W miedzyczasie dowiadujemy sie, ze sami Argentynczycy uwielbiaja slodycze i ciasta - bardzo duzo slodkosci. Z innego jedzenia - w Mendozie na glownej ulicy maja bardzo dobra pizze, kazdy ze skladnikow pokrywa kazdy cm2 pizzy :)
Teraz kilka dziwnosci w Agrentynie: pierwsze to pieniadze. Juz wczesniej pisalem, ze z wymiana pieniedzy jest problem. W dalszym ciagu mamy sporo argentynskich peso, ktore jak sie okazalo sa za granica bezwartosciowe. W banku nie mozemy ich wymienic na dolary.
Druga dziwnosc - Sylwester. Okazalo sie, ze w Argentynie Sylwester spedzany jest z rodzina - troche jak w Polsce swieta. Gdy o 11 wieczorem wyruszylismy na miasto, okazalo sie, ze jest ono calkowicie wymarle. Wszystkie knajpy na glownej ulicy zamkniete, ludzi na ulicach brak - ciemno wszedzie, glucho wszedzie. Ostatecznie, niedlugo przed polnoca trafilismy do innego hotelu, gdzie byla impreza sylwestrowa.
Ogolnie Mendoza nie byla az tak fajna jak sie spodziewalismy.