Przekraczanie granicy było sporym przeżyciem, poczułem się trochę jak w Azji. Tłum napierał na barierkę, naprawdę trzeba się było mocno zapierać żeby nie zostać zmiażdżonym, kojarzyło mi się to z dziczą.
Po przekroczeniu granicy wybieramy wóz z kierowcą, który za śmieszne pieniądze wiezie nas do Lwowa. Droga jest bez porównania nawet do Polskich dróg - niesamowite dziury, prawie jak leje po bombach, wszyscy jadą możliwie blisko środka, ale dziurami się nie przejmują. Przyznaję, że byłem zaskoczony, Ukraina jawiła mi się jako państwo na troszkę niższym poziomie rozwoju niż my, a tu jak na razie przepaść.
ps
do teraz może trochę się zmieniło, nie wiem bo nie byłem tam więcej.