Wulkan Poas to pierwszy wulkan ktory udaje nam sie zobaczyc. Podobno nie jest to takie latwe - czesto chmury zaslaniaja widok, nawet gdy w miescie pogoda jest idealna. Nam sie jednak udalo, widocznosc byla bardzo dobra.
Dotrzec na wulkan Poas mozna albo taksowka (conajmniej 50 USD) lub autobusem (kilka USD). Autobus z Alajueli odjezdza okolo 9 rano. Po okolo 1,5 godziny jestesmy u celu. Na wejsciu do parku kupujemy bilety - cena wysoka jak na jeden park - 10 USD od osoby. Jest to cena dla turystow - stojacy przed nami w kolejce lokalsi placa okolo 2 USD...
W parku jest Visitor Center ze spora iloscia ciekawych informacji. Idziemy na wulkan, troche na czuja bo mapek parku nie znalazlem. Najpierw weszlismy na lagune, a dopiero po zejsciu z powrotem na glowny szlak odkrylismy ze wulkan byl tuz za rozgalezieniem.
Wulkan robi wrazenie, krater jest ogromny, a w srodku woda w kolorze turkusowym. Obserwujemy i robimy zdjecia przez co najmniej pol godziny, az nagle zerwal sie wiatr i caly dym z wulkanu zawialo prosto na nas. Przestalo byc cokolwiek widac i co gorsza ciezko oddychac wsrod dymu. Na szczescie i tak juz mielismy sie zbierac.
Autobus powrotny do Alajueli odjezdza okolo 2 po poludniu.